Gdyby Arthur Conan Doyle umieścił postać Sherlocka Holmesa w czasach współczesnych genialny detektyw z pewnością pokochałby wyszukiwarkę Google. Poruszając się po sieci zostawiamy po sobie masę śladów, których, jak się okazuje – nie da się tak ławo usunąć. Jak dotychczas Google broniło się przed procederem usuwania treści? Cenzurą oraz tym, iż nie ma bezpośredniego wypływu na zamieszczane przez użytkowników dane, jest jedynie pośrednikiem udostępniającym treści.

Prawo do bycia zapomnianym

La Vanguardia oraz Google Spain i Google Inc. Powód? Po wprowadzeniu swojego imienia i nazwiska do wyszukiwarki Google na liście wyników pojawiał się link do dwóch stron dziennika ze stycznia i marca 1998 roku – na których wyświetlało się ogłoszenie o przedmiocie licytacji jego nieruchomości, w zawiązku z zajęciem wynikającym z niespłaconych należności na rzecz zakładu ubezpieczeń społecznych. W złożonym wniosku poszkodowany nakazał dziennikowi usunięcie lub modyfikacje strony (prosił o usunięcie z artykułu jego danych osobowych), lub wykorzystanie pewnych narzędzi (blokada przed robotami, wyłącznie indeksowania, usunięcie adresów URL z wyszukiwarki) udostępnionych przez wyszukiwarki internetowe do ochrony danych osobowych. González walczył o swoje dobre imię, ponieważ dawno spłacił zaległości i odzyskał mieszkanie. Ślad po jego przejściowych kłopotach pozostał.

Sąd oddalił skargę uznając, że wydawca opublikował informacje w zgodzie z prawem. Zwrócił się jednak do Google Spain i Google Inc. o podjęcie środków niezbędnych do usunięcia danych z ich indeksów oraz uniemożliwienie zamieszczenie tych informacji w przyszłości. Google wniosło do Audiencia Nacional (naczelnego organu sądownego, który otacza jurysdykcją całe terytorium Hiszpanii) dwie skargi w przedmiocie stwierdzenia nieważności wydanej przez AEPD decyzji. W celu wyjaśnienia sąd skierował do Trybunału Sprawiedliwości szereg pytań. W połowie maja 2014 roku Trybunał Unii Europejskiej uznał, iż praktyki firmy Google, będącej administratorem danych osobowych – niedostatecznie chronią prywatność użytkowników sieci, przyznając osobom prywatnym prawo do bycia zapomnianym. Od tamtej pory na prośbę interesanta z obiegu publicznego muszą zniknąć informacje, które dotyczą konkretnych osób. Użytkownicy serwisów mogą ubiegać się o usuniecie linków do informacji wstydliwych, kompromitujących, nieprawdziwych czy przedawnionych. Decyzja Trybunału nie jest równoznaczna z wydaniem odpowiedniego dekretu prawnego, co wprowadziło pewien niepokój wśród usługodawców – tym bardziej, że Google oraz operatorzy innych wyszukiwarek nie muszą usuwać linków do treści wrażliwych, jeśli zostały one opublikowane w zgodzie z prawem.

Jak Google radzi sobie z problemem?

Europejskie prawo wymusiło na Google, by firma stała się swoistym cenzorem treści w sieci. Cenzura ma to do siebie, że jeden podmiot decyduje, co ma być dostępne. Tak jest w przypadku prawa do bycia zapomnianym. Google decyduje i nikt nie może z nim dyskutować. Wydawcy są powiadamiani o usuwaniu linków, ale nie mogą wnieść żadnego odwołania. Nie ma znaczenia, że ocenzurowana informacja jest prawdziwa. Dobre strony tej sytuacji są takie, iż od tego czasu proces cyberprzemocy zostanie ukrócony. Użytkownik był bezbronny wobec aktów przemocy ze strony prześladowców, obecnie może złożyć wniosek o usuniecie kompromitujących informacji z Internetu. Google zdecydowało, iż rozpatrywaniem wniosków będą zajmować się lokalne działy prawne firmy. W dyskusyjnych przypadkach zespół Google ma do dyspozycji powołaną na tą okazję komisję – nie będzie ona jednak decydować o zasadności wniosków internautów. Pierwszego dnia od uruchomienia tej możliwości, gotowość do wypełnienia wniosku zgłosiło 12 tyś. osób. Problemem stała się nie ogromna liczba próśb, lecz skala indeksowania danych. Informacje rozrzucone na wielu różnych witrynach i to do Google należy odnalezienie ich wszystkich i usuniecie.

Obecna polityka ochrony prywatności wzbudza wiele kontrowersji. Od czasów umożliwienia usunięcia z sieci informacji, zawrzała debata. Chodzi głównie o kwestię cenzurowania treści w sieci. Strach, który pojawił się przy tej okazji znany był autorowi Roku 1984  - Orwellowi. Jego powieściowe Ministerstwo Prawdy, wyznawało credo: Kto kontroluje przeszłość – kontroluje teraźniejszość, a kto kontroluje teraźniejszość – będzie kontrolował przyszłość. Brzmi znajomo?

Wnioski w języku polskim można składać pod adresem:
https://support.google.com/legal/contact/lr_eudpa? product=websearch.

Źródła:

1. Gontarek, Paweł. Usuwanie danych personalnych z wyszukiwarki Google – wyrok UE oraz formularz. 30.05.2014. http://seo.zgred.pl/usuwanie-danych-personalnych-z-wyszukiwarki-google-wyrok-ue-oraz-formularz-2631.[Dostęp: 10.08.2014]

2. Górecki, Paweł. Zapomnij mnie, Google’u. Możemy już składać wnioski
o „usunięcie” linków. 31.05.2014. http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,16067592,Zapomnij_mnie__Google_u__Mozemy_juz_skladac_wnioski.html [Dostęp: 18.05.2014]

3.Mózgowiec, Karolina. Co oznacza wyrok na Google o usuwaniu danych osobowych.15.05.2014.  http://www.polskieradio.pl/42/259/Artykul/1125737,Co-oznacza-wyrok-na-Google-o-usuwaniu-danych-osobowych. [Dostęp: 19.08.2014]

4. Popielarczyk, Paweł. Masz prawo do bycia zapomnianym – również przez wyszukiwarkę Google. 13.05.2014. http://antyweb.pl/masz-prawo-do-bycia-zapomnianym-rowniez-przez-wyszukiwarke-google/ [Dostęp: 19.08.2014]